12 braci wierząc w sny

11 sierpnia, 2009

Dziś jeszcze przez chwilę refleksyjnie, zanim za kilka, może kilkanaście godzin, napiszemy o konkretach.

Dziś, dla odmiany, chciałabym napisać o marzeniach. Związanych z tytułem tego postu. Jak część z Was zapewne wie, jest on cytatem ze znanego wiersza Leśmiana „Dziewczyna”. I chyba nie ma dla mnie cytatu bardziej naznaczonego wspomnieniami, przede wszystkim wspomnieniami zrealizowanych marzeń. Zaczynając od samego początku, wiersz ten był pierwszym, do którego ułożyliśmy melodię, spełniając w pewien sposób marzenie o graniu, o tworzeniu. Wiersz, zamieniony w piosenkę, trwał przez lata. Tuż za nim przyszły kolejne, łatwiejsze i krótsze utwory, które z czasem zaczęło śpiewać coraz więcej ludzi, spełniając moje kolejne ciche marzenie. Ale i na „Dziewczynę” przyszedł jeszcze czas… Zaśpiewaliśmy ją na jednym z najlepszych, wręcz wymarzonych kursów drużynowych, który udało mi się poprowadzić z niesamowitą kadrą. Pierwszy raz w takim składzie, nie tylko kadry KDZ, ale i całej Zimowej Akcji Szkoleniowej. To był pierwszy ZAS nowego wymarzonego zespołu kształcenia. I z cała pewnością mogę powiedzieć, że i ten ZAS był spełnieniem marzeń. Zaś moment, w którym zaśpiewaliśmy „Dziewczynę” na festiwalu należy do jednych z moich najpiękniejszych wspomnień. W ludziach, z którymi miałam okazję śpiewać, było tyle siły, tyle wiary w wyśpiewane słowa… które przecież w całości mówią o marzeniach. W wierszu tym dwunastu braci wierząc w sny jest gotowych rozbić mur, za którym mają nadzieję zobaczyć dziewczynę. I nawet gdy brak im sił, do realizacji snów zaczynają dążyć ich cienie, a w końcu i same młoty. I choć ostatecznie przychodzi rozczarowanie, nie mamy prawa drwić z próżni, kiedy ona nie drwi z nas. Każdy zapewne zinterpretuje ten wiersz inaczej. Dla mnie jest on kolejną wskazówką mówiącą, że warto marzyć. Do dziś wiersz ten wywołuje we mnie niezwykłe emocje. I wciąż jeszcze są z nim związane marzenia, które mam nadzieję kiedyś spełnić.

Dziś jednak zdecydowałam się o nim napisać jeszcze z jednego powodu… 12. Właśnie wracam z krótkiej wizyty na obozie drużyny, którą miałam przyjemności przez kilka lat prowadzić. 12 ŁDH. I nie ukrywam,  że drużyna ta jest moim kolejnym, całkowicie zrealizowanym marzeniem. Przez 2,5 roku udało nam się osiągnąć wszystko, jeżeli nie więcej niż zdołałam sobie wymarzyć. Stworzyliśmy niesamowitą ekipę, razem rzucaliśmy światu wyzwanie i pozostawialiśmy go lepszym. Razem byliśmy na Jambo czy w Szwajcarii. I choć nie brakowało momentów trudnych, wiem na pewno, że prowadząc tę drużynę odnalazłam w niej wszystko, czego było mi do szczęścia potrzeba. A dziś, po 1,5 roku, jakie minęło od oddania drużyny, przyjeżdzam do nich do Białego Boru i z całą pewnością mogę stwierdzić, że moje marzenie o drużynie trwa. Jest w nich wciąż ta sama siła, moc, ta sama wiara i zaufanie do siebie nawzajem, które dawały mi tyle radości. Przyznam się nawet, że siedząc z nimi na podsumowaniu dnia, zatęskniłam za tą drużyną. Za taką drużyną jaką byli, ale i jaką są teraz. Jestem dumna, że mogłam z nimi pracować, że udało się wychować takiego następcę. Że to wszystko trwa, i trwać będzie. Dziękuję Wam za to, drodzy harcerze. Dziękuję za kolejne zrealizowane marzenie.

Tyle o marzeniach zrealizowanych. Teraz czas na kolejne, do którego już tak niewiele nam brakuje…

A.