Wkroczyłem na suchego przestwór oceanu

20 sierpnia, 2009

Ekipa Przekroczyć granice jest w ferworze walki i ostatnich przygotowań do podróży. Zamiast mówić, że kupują właśnie sprzęt, leki na malarię i ciepłe majtki, w ramach przerywnika powiem o tym, czego jeszcze o Kilimandżaro poniekąd chyba nie mówiliśmy.

Kordian z dramatu Słowackiego narodził się na nowo stojąc na Mont Blanc i postanowił romantyzm przekuć w żarliwy patriotyzm (swoją drogą, czy podobnych przeżyć doświadczyła Anna?). Mickiewicz, na widok morskich fal widzianych ze szczytu krymskiego Ajudahu poczuł, że koniecznie musi rozważyć pasje i namiętności serca poety. Innymi słowy – szczyty zmieniają ludzi. Góry inspirują twórców niezależnie od szerokości geograficznej.

W związku z czym mam dla Was kilka muzycznych propozycji, które bardziej… lub mniej bliskie katharsis, towarzyszącemu przebywaniu na 5985 metrach, na pewno bez Kilimandżaro by nie powstały.

Zacznijmy od Diwy Afryki, Miriam Makeba. Choć sama pochodziła z południa, to na pewno pałała wielką miłością do najwyższego szczytu swojego kontynentu. Kill that savage lion before the lion kills you!

Zaraz potem dość świeży przykład. Zespół Kilimanjaro Darkjazz Ensemble z Holandii powstał, aby nastrojowym połączeniem brzmień jazzowych i elektronicznych ilustrować klasykę kina niemego. Nieznany mi jest powód nazwania grupy tak a nie inaczej (jest jeszcze pokrewna formacja z Mount Fuji w nazwie). Ukryte sensy polecam odkrywać indywidualnie.

W popie, już trochę sędziwym, bo z końca lat 70tych, też słychać naszą górę. Na przykład w nagraniach zespołu Toto. A po nich pozostaje już tylko zarzucić nogę na głowę jak Johnny Clegg, pokręcony ambasador RPA w UK oraz UK w RPA. Oczywiście gdy już staniemy na szczycie, tak jak sugeruje i on.

To na pewno tylko wierzchołek góry – jeszcze innej, bo lodowej – tak więc zachęcam do szukania na własną rękę. Do usłyszenia!

Wasz PR- i KO-wiec

Jan